„Dlatego te upadki są tak groźne i tragiczne w skutkach”. Ratownik TOPR o warunkach w Tatrach
Ostatnie dwa tygodnie zapiszą się w historii Tatr. W ciągu kilkunastu dni zginęło dziesięć osób. Zdecydowana większość po polskiej stronie gór. Tylko jedna ofiara zginęła z powodu kłopotów zdrowotnych. Pozostałe straciły życie w wyniku wypadków. – Bardzo dawno nie było takiej sytuacji, że doszło do tylu poważnych wypadków, w których zginęło tak wiele osób – przyznaje w rozmowie z Wprost.pl Bartłomiej Stoch-Michna, ratownik TOPR i międzynarodowy przewodnik wysokogórski.
Zimowe warunki w Tatrach pułapką na turystów. Wiadomo, dlaczego jest tak niebezpiecznie
Idąc w wyższe partie Tatr, czyli m.in. na Zawrat, Orlą Perć, Rysy, czy Świnicę trzeba pamiętać o zabraniu odpowiedniego sprzętu. Na szlakach każdy powinien posiadać kask, raki i czekan. To jednak nie koniec, ponieważ kluczowa jest również umiejętność odpowiedniego wykorzystania tego sprzętu. – Dysponowanie tym to jedno, a drugie to umiejętność korzystania ze sprzętu. Niestety te dwie rzeczy często się rozmijają. Sprzęt jest powszechnie dostępny. Każdy może pójść do sklepu i kupić raki, czy czekan i odpowiednio się wyposażyć. Druga rzecz to umiejętność korzystania z niego, a to okazuje się nie być takie proste – wyjaśnia.
Dlaczego ten sprzęt i umiejętności są teraz tak ważne? Wszystkiemu winne są zlodowaciałe płaty śniegu pokrywające szlaki, a także wystające kamienie. W takich warunkach reakcja na upadek musi być błyskawiczna. – Jakiekolwiek potknięcie się, czy przewrócenie w takim terenie, skutkuje tym, że zaczyna się spadać po stromych zboczach, po śniegu, z którego wystaje mnóstwo kamieni. Ta pokrywa śnieżna nie jest jeszcze tak duża, żeby dokładnie pokryć stoki. Niestety w te kamienie ludzie bardzo często uderzają spadając. Dlatego te upadki są tak groźne i tragiczne w skutkach – tłumaczy przewodnik.
Stoch-Michna wyjaśnia również, że zimą, kiedy śniegu jest o wiele więcej, potknięcia nie są tak groźne jak teraz. – Zimą jest zupełnie inaczej. Sam brałem udział w akcjach, kiedy ludzie spadali praktycznie spod wierzchołka Rysów, zatrzymywali się nad Czarnym Stawem i w zasadzie nic wielkiego się im nie działo. Ale wtedy śniegu było bardzo dużo, a dodatkowo nie był on zlodowaciały tak jak teraz. Dlatego ci ludzie mieli szansę taki upadek przeżyć. W obecnych warunkach, kiedy wystaje tyle kamieni, nie ma na to szans, dlatego takie upadki kończą się raczej tragicznie.
Raczki, czy raki? Różnica jest ogromna
W ostatnim czasie po górach bardzo wiele osób chodzi w raczkach, czyli prostszej wersji raków. Niestety wędrowców z takim sprzętem można spotkać m.in. na Zawracie, czy Rysach. – Raczki są fajnym sprzętem, ale one nie nadają się na wycieczki typowo górskie. Sprawdzają się świetnie, kiedy tego śniegu jest niewiele, a do pokonania jest krótki odcinek. Jeżeli chodzi o wyjścia wysokogórskie, przy obecnych warunkach, gdzie tego śniegu jest już dość dużo, a na dodatek jest on twardy, a miejscami pojawia się lód, trzeba mieć raki. Raczki się nie sprawdzą – przypomina ratownik.
– Raczki mają turystom oferować względne poczucie bezpieczeństwa. Nadają się na wycieczki do doliny, dojścia do schroniska na Hali Gąsienicowej, generalnie na łatwe spacery, ale na pewno nie na wyjścia wysokogórskie typu Rysy. W obecnej sytuacji muszą to być prawdziwe raki. Raczki mają krótkie zęby, nie mają dobrej pięty, nie posiadają zębów atakujących. Raki to ich przeciwieństwo – mamy długie zęby, są sztywne i mocno dopasowane do butów, mają dobrą piętę i zęby atakujące, które przydadzą się nie tylko przy zejściu, ale również na wejściu na strome podejścia – wyjaśnia Bartłomiej Stoch-Michna.
Ratownik przypomniał również, że przed wyjściem w góry kluczowe jest dobre przygotowanie. – Planując wycieczkę, na pewno trzeba sprawdzić prognozę pogody i komunikaty wydawane przez TOPR, czy na stronie TPN-u. Rozpoznanie warunków i pogody to podstawa. Kolejny element to zaplanowanie trasy. Przy trudnych warunkach nie powinniśmy wybierać się na trudne wyjścia w góry, tylko raczej trzymać się łatwiejszych i niższych szlaków.
Trzeba pamiętać również o wyposażeniu – rakach, czekanie i kasku, jeżeli wybieramy się w wyższe partie, ale nie tylko, w naszym plecaku powinno znaleźć się więcej sprzętu. – Dzień jest krótki, a światło musimy mieć, dlatego trzeba zabrać ze sobą czołówkę. Ponieważ jest zimno, potrzebne są rękawiczki, najlepiej dwie pary. W plecaku powinny znaleźć się też dodatkowe ubrania – spodnie z Gore-Texu, kurtka z Gore-Texu, ciepła kurtka Primaloft, czy puchówka. Trzeba mieć też jedzenie na cały dzień, ciepłą herbatę, apteczkę z folią ratunkową, która w razie awaryjnej sytuacji pozwoli przeczekać na przybycie ratowników.
Polacy brawurą popisują się nie tylko w Tatrach
Jako międzynarodowy przewodnik wysokogórski, Bartłomiej Stoch-Michna często chodzi nie tylko po polskich górach, ale również po Alpach. Jak przyznaje, tam też spotyka nieprzygotowanych turystów. Dość często są to właśnie Polacy. – Niestety to co ludzie wyprawiają u nas w Tatrach, czyli brak sprzętu lub wyjścia z nieodpowiednimi umiejętnościami, robią też w Alpach. Widać ich np. na lodowcach. Są niezwiązani, źle związani, albo próbują się gdzieś wspinać. Takich ludzi niestety nie brakuje – opowiada.
Kiedy dopytuję, skąd u nas tak duży problem z odpowiednim przygotowaniem do wyjść w góry, ratownik przyznaje, że edukacje górska w naszym kraju nie jest tak powszechna, jak chodzenie po nich. – Problem Polski jest taki, że nie jesteśmy krajem górzystym. Gór mamy naprawdę mało i być może, dlatego ludzie, żeby wyjechać na jakiś trening i zdobyć doświadczenie, muszą pokonywać duże odległości. W górach są rzadziej, a może nawet za rzadko, przez co mają mało doświadczenia. Część ludzi na początku swojej przygody z górami pomija edukację. Nie kończą kursów, żeby pod okiem instruktorów, czy przewodników wysokogórskich zdobywać doświadczenie i umiejętności. Nie wiedzą o sprzęcie, czy planowaniu wycieczek. Dlatego później powielają błędy, których sami się nauczyli.
Ratownik przypomina również, że w górach ważne są nie tylko cele i ambicja, ale również zdrowy rozsądek, którego należy słuchać. – Kiedy pojawiają się sygnały, dotyczące trudnych warunków, myśli, że nie do końca mogę sobie poradzić, albo brakuje mi umiejętności, a na nogach mam raczki, a powinienem mieć raki, należy posłuchać głosu rozsądku i się do niego dostosować. W takich sytuacjach trzeba zrezygnować z wycieczki, zmienić trasę na łatwiejszą, albo zawrócić w momencie, kiedy czujemy, że coś jest nie tak – przypomina ratownik TOPR.